foto: szaszner.com fotografia sportowa
(meta w zasięgu wzroku)
(meta w zasięgu wzroku)
Chwila prawdy ;)
Ile można pisać o tym biegu? Sporo- za każdym razem nowe doświadczenie, inny wynik ale również wspaniali ludzie, którzy podejmują wyzwanie i biegną ... A Dziewicza Góra? Ha! Ha! Stoi i się nigdzie nie wybiera. Zawsze niewzruszona i czekająca na śmiałków. Bieg: 5km (jedna pętla - 2 podejścia na paskudę)/ 10km (dwie pętle - 4 podejścia na bestię) oraz 5km Nordic Walking!
I zamiast poznać ją ze spokojem, czyli wybrać jedną pętelkę, to Monia co zrobiła?! ... Na każdym biegu przychodzi chwila, w której zaczynam przeklinać swoją decyzję. Ale nie ma czasu na ryk, ponieważ trzeba lecieć dalej!
W sobotę było ... biało, ślisko, lepko, ciepło, zimno ...
....
ja: chyba mi się nie chce.
mąż: nie musisz!
ja: pojadę i postaram się wrócić w całości.
mąż: nakładki masz?
ja: spakowane!
mąż: to na podbiegi kolce a na zbiegi plastikowa butla, żebyś spodni nie podarła przy zjazdach...
Nikt mi nie powie, że nie mam w nim wsparcia ;D
....
Dwa samochody szaleńców z Pobiedziska Running Team (Agata, Marta, Ola, Bartek, Mariusz, Robert, Tomek). Humory dopisywały, pożegnani przez Marcina ruszyliśmy ku przeznaczeniu.
Jeżeli chodzi o mnie, to po piątkowym niżu nie było śladu ... prawie ;) kwestia czasowa pozostawała na wokandzie, no ale z tym mogę walczyć już tylko na trasie. Rekonesans końcówki trasy – wejście na Kilera i zobaczenie tej lodowej rynienki prowadzącej bezpośrednio do niego! Aaaaaa!
Przywitanie ze znajomymi – dziękuję za każdy uśmiech i przedstartowy przytulas – ja wtedy chłonę dobrą energię i mam nadzieję, że jej Wam nie odbieram ;) ... raczej nie – w końcu jesteście na mecie prędzej :D
(Beata z Piotrem, Marta, Karolina, Klara, Daria, Zuza, Zosia, Ada, Krzysiek, Wojtek, Maciej, Ksawery, Arek z Zosią, Kasia... <3)
Mała rozgrzewka – za mała! Gdzieś tam sobie truchtałam nieświadoma zdjęć grupowych :D ups! Uwaga w dzienniczku będzie odnotowana! :D
Start! 10Km! Meta!
....
Hi! Hi!
....
Są chwile na trasie, na które czekam: moment, w którym zaczynają mnie mijać kuny z 5km; dziewczyny; pozdrowienia na szczycie wiedźmy; herbata- ja nigdy o nią nie proszę :D ale dzięki temu się nie poddaję i lecę na drugą pętlę (dobra dusza tę herbatę podaje- na pierwszym biegu Ewka a teraz Ksawery); ludzie z DGB, którzy asekurują na trasie i którym oznajmiam, że raczej zamykam stawkę a oni usilnie mnie przekonują, że tak nie jest :*
Dzisiaj, dzięki imieniu widocznemu na plecach, słyszałam wiele razy: „Monia, dajesz!dajesz! - „tak jest! cały czas!”.
Przy drugim podejściu na szczyt zauważyłam, że chłopak z obstawy się posila a ja, od dłuższego czasu już odczuwam głód! Koszmar! Nie mam paliwa- a jeszcze kolejna pętla! „Masz ciasteczko? - nie, czekoladę – dasz kawałek? (choć czekolada na trasie, to zło straszne – zakleja mojego pysiaka) – proszę, ten większy :) - nie! Ten maleńki! Dzięki”.
Zadanie na drugą pętlę? Nie stracić z zasięgu wzroku „fioletowych gaci” (pozdrawiam współmęczennicę). I postanowienie, żeby nie oddawać zbiegów i prostych. Przed ostatnim podbiegiem (ja wchodzę! Choć walczę i przekonuję głowę, że biegniemy do tego drzewa albo szarfy a resztę podchodzimy i pracujemy rękoma- te już mają dość- najsłabszy punkt Moni, to słaba obręcz barkowa, nadal!) pojawia się wsparcie w postaci ... Ksawerego i gadu- gadu do podnóża góry, w tle okrzyki tych, którzy już na mecie.
W pewnym momencie wszystko wskazywało na to, że pozamiatane i nie ma bata- nie dogonię! Ale na Kilerze prawie wpadam na mój cel ;) i co? Zbiegaj babo jedna! Najwyżej dorwie ciebie na prostej! Ale teraz w dół na maksa! Zakręt i ... zwolnienie i ... dreszcze, takie od serducha, które każe zastopować ... nie wiem jakie jest moje maksymalne tętno! I raczej się nie okabluję! No i finisz!
Za te wrzaski, to ja mogę Wam tylko podziękować :)
....
Dziewicza Góra wysysa ze mnie siły tak, jak półmaraton- ten pierwszy. Rozładowuje baterie do stanu „0%” ale za miesiąc się znowu widzimy – w różu KB, dla równowagi w przyrodzie.
....
Kto lubi podsumowania w cyferkach?
bieg nr 1 – 01:16:36 – nie znam cholery ale wiem, że lekko nie będzie
bieg nr 2 – 01:12:54 – znam paskudę i podejmuję rękawicę
bieg nr 1 – 01:16:36 – nie znam cholery ale wiem, że lekko nie będzie
bieg nr 2 – 01:12:54 – znam paskudę i podejmuję rękawicę
bieg nr 3 – 01:18:47 – na
wstecznym, pochorobowo - z obietnicą braku jakichkolwiek marzeń czasowych,
różowo, wróżkowo, konkursowo
bieg nr 4 – 01:17:39- udało się „dziubnąć” małe co nieco – szału nie ma ale jest radocha! Kijkarze mnie nie wyprzedzili :D
....Mam nadzieję, że nie zanudziłam :D
A! Wygrałam w losowaniu karnet miesięczny do „2be ACTIVE FITNESS” ... mąż mnie z domu wyrzuci! (ale jeżeli nie skorzystam ja, bo kolejne wyjazdy z domu mi nie pasują do planu treningowego pod marcową połówkę, który zaczynam od dzisiaj i absolutnie mi nie po drodze, to skorzysta ktoś inny).
foto: szaszner.com fotografia sportowa
(Aaa! wygrałam! Tiru! Riru!)
(Aaa! wygrałam! Tiru! Riru!)
A na zakończenie Wam napiszę, że Zuzanna z Kobiebiety Biegają, na dystansie 5km była pierwsza! Petarada! <3
Monia ... zabiegana baba
:D
ps.
Kolejnym razem postaram się krócej! „aj promys!”
ps.
Kolejnym razem postaram się krócej! „aj promys!”
Komentarze
Prześlij komentarz