Przejdź do głównej zawartości

Weterańskie wygibasy

Niedziela - godzina 4 rano - budzik - dziecko młodsze trzeba wystawić z łóżka - o 5 zbiórka przed szkołą. Dobrze, że jest Grześ - zawiezie - a ja mogę się położyć. Półtorej godziny snów bliskich realnym zdarzeniom ale! ... ja nie mam pochyłego wjazdu do garażu (garażu nie mam!) i dlaczego miałabym tego małego bzyka - moje auto - roztrzaskać?
O rety! Czuję się tak, jakbym nie spała wcale. Za oknem chmury. Hmmm... czyżby miało być inaczej, niż w roku ubiegłym? Pomna lejącego się z nieba żaru, zakupiłam okulary - przydadzą się! Ale jeszcze nie dzisiaj... 
....
No dobrze. Ruszamy. Trzeba odebrać pakiet. W głowie myśli dotyczące startu. Założyłam na rękę "czasówkę" z moim półmaratońskim celem: 2.10. Świadoma, że jeszcze nie dziś, nie na tej trasie, nie z takimi wynikami krwi. Szarża ułańska mogłaby mieć zakończenie opłakane. A tak ... ku pamięci marzenia ... niech sobie jest!
Chłonęłam słowa biegowych bratnich dusz. Marcin napisał tak:
"Monia dajesz tam z rozsądkiem troszeczkę szaleństwem i lekką nutką dekadencji powolutku ale jednocześnie szybko i zwinnie jak łania i pantera no i ogólnie OGIEŃ Z DUPY".
Ha! Ha! Uśmiech od ucha do ucha!
....
Odbiór pakietów bardzo sprawny. Depozyt. Spotkanie znajomych twarzy. Krótkie pogaduchy. Rozstanie z najbliższymi, którzy udali się do strefy startu/mety, by przemienić się w wolontariuszy. 
Agnieszka. Hania. Artur. Mariusz. Aneta. Kasia. Darek.
Orkiestra dęta - marsz z uśmiechem i niezamykającą się paszczą!
Fotografia Tomasz Szwajkowski dla FotoAktywni
#grupowe :)
....
Jak ja mam Wam to wszystko opisać? 
Jeszcze przed startem powiedziałam Arturowi, że najlepsze i najpiękniejsze w tym biegu jest to, że ta pani (tutaj wskazałam na biegaczkę starszą ode mnie, zabieganej smarkuli) będzie przede mną! Nie, nie położyłam tym stwierdzeniem biegu. Nie mam problemu z tym, by odpuścić walkę (kłamstwo w 100% ale o tym później).
....
START! Przed nami dwie pętle, trzy nawrotki, cztery proste, 21.0975 km. 
Witam się z trasą i wdrapuję na wiadukt, który czekać będzie na kolejne spotkania.
Dobiegamy do pierwszego kilometra. Patrzę na zegarek. No dooopa! Za szybko! Pojawia się najlepszy na świecie Anioł Stróż na rowerze. W czerwieni! Hanka! 
- jak tam?
- ok. ale muszę zwolnić!
- coś potrzebujesz?
- jeszcze nie. dziękuję.
(Powyższe, to #mniejwięcej naszej rozmowy. Nie robiłam notatek)
Krok po kroku przypominam sobie tę trasę. W głowie pustka ... nie zdarza się to często. Skupiam się na oddechu. Ostatnio każdy wysiłek jest wyzwaniem. Raz - dwa - wdech. Raz - dwa - wydech. I tak w kółko. Pewien biegacz ma jakiś problem, schodzi na bok - później mnie dogania, wyprzedza i ... pozamiatane. Sześćdziesięciolatek! Ale widać, że sport był razem z nim od ... zawsze! co się dziwisz? KB Rogoźno!
Agnieszka (tak ma napisane na koszulce) zwalnia, rozciąga nogę ale się nie poddaje! Skończy ten bieg. Może nie z planowanym czasem ale dobiegnie do końca. 
Punkty odżywcze. Wspaniałe dzieciaki i ich opiekunowie. Mnie interesuje tylko woda! O izo pomyślę. Zobaczymy jak moje zapasy. Muszę się przyznać, że ruszyłam w trasę z jednym żelem (zapomniałam zrobić zakupy!), dwoma galaretkami-cukierkami (ostateczna ostateczność!) i energetycznym batonem, którego połowę zjadłam przed startem (ja zawsze głodna się staję po około 10 minutach biegu).
Kibice dopisali bardzo! Maluchy i starszaki! A najlepsza miejscówka na trasie? Wesoły rower! Punkt Kibica pod banderą arbuza, przyjemnej muzyki i pozytywnie zakręconych ludzi! Byliście wspaniali. Dziękuję za uśmiech! 
Pierwsza prosta o wodzie. 
Po nawrotce, na około 7km zaczęłam podjadać żel i pierwszy raz się upaćkałam po nadgarstek!  zwinęłam w rulonik końcówkę tubki (że niby łatwiej mi będzie) ... i kap! Kap! Byle do kolejnego punktu! I wiecie co? Aura zaczęła się zmieniać! Duszno i parno się zrobiło. Zobaczyłam, że pan uzupełnia wodę przeznaczoną na gąbki i pokazałam, że może mnie pod ten prysznic przygarnąć ....
I się przestraszyłam. Woda w uchu a wiatr jeszcze się zrywał, niby delikatny ale zawsze. I ja sobie tak myślę ... czy aby dobrze zrobiłam, przecież stracę to całe ciepło na ogrzanie klaty! Oj, babo ty jedna!
Fotografia Tomasz Szwajkowski dla FotoAktywni
#lejpan!
Pogoda zrobiła fikołka i drugie kółko było małą walką. Ruszając na trzecią prostą słałam modły do nieba, by słońce zostało za chmurami. (Honorato dziękuję za doping, za uśmiech, za buziaka)
I dalej krok za krokiem - wdech za wdechem ... pozdrowienia tych, co już na ostatniej prostej. I to jest plus pętli - możliwość przesłania sobie kilku słów otuchy i uśmiechu, pokazania wsparcia gestem. 
Hanka! ❤ 
- Monia? Jak tam?
- ok.
- pomarańczko? 
- poproszę.
I tak zaczęłam bieg z ćwiarteczką. Wyprzedziły mnie dwie dziewczyny ... jeden pan i ... drugi pan, z którym zaczęliśmy zabawę "raz ja - raz ty". Może ktoś jeszcze mnie wyprzedził? nie pamiętam.
Słońce próbuje przebić się ze wszystkich sił! Każdy punkt to już nie tylko kubek wody ale i gąbka! Arbuz! Prosta - z górki - mały zakręt i dłuuugi, delikatnie pnący się w górę, podbieg. Jak ja takich nie lubię! Przekonuję siebie, że za chwilę będzie z górki! Dobra! Do mety! 
Monia! Nie rób wstydu! Pociśnij! Zbieg jest! #choćbyskałysrały
Połknęłam tych dwóch panów! I nawet zbliżyłam się do dziewczyn ale... znowu górka! 
O słabości ty moja! Leć! Babo! Leć! 
Ale ja już nie chcę! Już powinna być widoczna flaga na 500m do mety! Nie widzę! Biodra mnie bolą! Widzę inną! Dooopa! Przechodzę do marszu i w zakręt  i ... 10 kroków od tej niechcianej jest ta chciana! O ty paskudo! Tak mnie wykorzystać psychicznie! Widzę wiadukt! Zielone światło! (poważnie! Tam jest sygnalizacja!) i Aneta!
- Monia! Jeszcze trochę! 
- (nie wiem co powiedziałam)
- nic nie mów! Teraz z górki! Ja pobiegnę do przodu zrobię zdjęcia na mecie.
- yhy! ("Cudowne będą! Jak nic! Na zdechlaka!)
Hernik Team
#finisz z ćwiarteczką od Hani ;)
No właśnie! Nie odpuściłam panom na zbiegu po ostatniej nawrotce. Miałam w zasięgu te dwie dziewczyny i tylko głowa mnie uratowała przed totalną głupotą złapania ich na górce. Miałam je w zasięgu wzroku - teraz widziałam jak dobiegały do mety. Ale przed sobą miałam jeszcze dwóch ... mężczyzn. Odległość 50/60 kroków? A ja zaczynam zbiegać ... to co? Powalczysz o zmniejszenie odległości? Przycisnęłam - wiatr świszczał w uszach! Za mną unosił sie dym! Żartuję :) ale byłam juz tylko 10/20 kroków za panami! Tiru! Riru!
META! Arek - medal - dziękuję! 
Amelia! ❤ Grzegorz! ❤ (Mateusz na wycieczce tym razem ale i tak "love"!)
Prysznic - obiad - lody - kawa - dom!
....
Wymarzona życiówka jeszcze przede mną. Weterańska życiówka poprawiona z 2.19.39 na 2.15.57!
Aneto! Dziękuję za te ostatnie metry!
....
Podsumowanie.
Trasa: do przeżycia ... są trudniejsze!
Kibice: wspaniali! ... z małym wyjątkiem ale tutaj wychodzi niezgodność zainteresowań muzycznych i tanecznych ... niezgodność charakterów taka, że gdybym miała taczkę, to ...  bym zafundowała kąpiel w stawie. 
Organizacja: punkty odżywcze na medal; strażacy i policjanci w pełnej gotowości (pozdrawiam pana policjanta z samochodu przed osiedlem); depozyt i biuro zawodów bardzo sprawne; obiad rewelacyjny (dwudaniowy!); odnowa biologiczna wyglądała zachęcająco (może kiedyś skorzystam); prysznic dla kobiet ... mam nadzieję, że moje uwagi w temacie ostatnim dotarły do odpowiednich osób ;)
....
Jesteście jeszcze? 
Tęcza! 
Dzieciakom i mężowi! za to, że SĄ! ❤
Biegowemu rodzeństwu: Pobiedziska Running Team i Kobiety Biegają. za to, że Są! 
Za każde dobre słowo przed biegiem i po biegu! Wam wszystkim! ☺
Dziękuję!

Przed medalem daleka droga do Felixa. Dam znać ;)

Monia ... weteranka :D
Gruba Fotografia - Piotr Łakomy
bo czasami jest ... #grubo ;)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieg Razem dla Bezpieczeństwa

Nie miało być tego wpisu. Miałam ograniczyć się tylko i wyłącznie do krótkich notatek na facebook'u. Ale! Brak wpisu oznaczałby czyste lenistwo z mojej strony oraz nieuczciwość w stosunku do organizatorów. Bo to, że się baba umęczyła to jedno! A sam bieg i wszystko wokół niego, to dwa! I zacznę od końca! logo 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego 31 Baza Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach otworzyła swe bramy dla biegaczy i osób towarzyszących. Dla dzieciaków zorganizowanych zostało mnóstwo atrakcji: zamki dmuchane (wysokie tak, że śmigasz na zjeżdżalni z prędkością światła), ścianki wspinaczkowe (również po same chmury), trampoliny (z gumami i możliwością robienia fikołków), śmieszne dwukołowe pojazdy (ja je określam "dla leniwych ochroniarzy centrów handlowych" ale umożliwiają one szybkie przemieszczanie się z miejsca A do miejsca B - nie wiem jak ten wynalazek się nazywa i szukać nie będę). Pan Sokolnik, który przekazywał informacje o swoich podopiecznych, opow

3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc

Królewna Śnieżka i ... Monia na gigancie :) Ostrzegam: relacja będzie długa ... bardzo długa ... jedynym ratunkiem byłoby podzielenie jej na części ale ... zrobię rozdziały ;) Tylko Ona mogła pojawić się na początku ;) foto: pierwsza część fotorelacji od BikeLife Rozdział 1: Pomysł na Śnieżkę. Uwielbiam czytać relacje z biegów a te okraszone widokami gór radują moje serce i powodują wzruszenie maksymalne - nie wiem skąd ta miłość, bo wycieczka szkolna w liceum, to jedno; Tatry raz w życiu, to drugie i ... kolonie w Kletnie? Ale to już naprawdę inna czasoprzestrzeń!  Bieganie w górach? Toż to wyższa szkoła jazdy! Tzn. biegania właśnie. Krew, pot i łzy i chęć morderstwa! Trafiłam na relację z biegu na naszej Królewnie. Opis trzech rund na Śnieżce, którego autor dozował sobie dystans z roku na rok dłuższy a ja byłam po lekturze jego ostatniego wyczynu. I zaczęło się myślenie. W głowie już miałam plan na Dziewiczą Górę, na którą jeszcze w zeszłym roku bałam się odwa

Wieczorna Dziewicza Góra Biega 2019

W myśl hasła przewodniego na rok bieżący: "jestem tam gdzie mnie nie było" - z małymi wyjątkami ;) - zapisałam się na wieczorny bieg na DziewiczejGórze . Nigdy nie uczestniczyłam w edycji wieczornej a ostatni raz Zołzę czułam pod stopami ... uwaga! ... 1,5 roku temu! Piątek! Po pracy wróciłam do domu, zjadłam obiad, pożegnałam rodzinkę zostawiając im pod opieką zmywarkę i gotową na działanie pralkę i ruszyłam po Tomka! Zjawiliśmy się w biurze zawodów z zapasem czasowym, który pozwolił na spokojne przebranie się i małą przebieżkę w celu sprawdzenia warunków na trasie. Naszła mnie wątpliwość wielka, ponieważ: - spódniczka biegowa miała swą premierę i konieczna jest jej modyfikacja ze względu na podwijające się galoty - albo taki jej urok albo ma noga jest za konkretna dla niej - zaakceptuję ten fakt lub przeróbka; - teren piaszczysty - buty wgryzały się super ale sprawdzenie ostatniego podejścia ... "mamuniu! co ja tutaj robię! - tęskniłaś i chciałaś! - no chciała