Przejdź do głównej zawartości

CHOJNIK 2019 - Półmaraton z górką!

Półmaraton z górką w ramach Karkonoskiego Festiwalu Biegowego 2019 - 29 km niepewności, szczęścia i przeklinania ;)

Impreza miała miejsce w lipcu. Po raz pierwszy piszę relację z takim opóźnieniem. Nie mam wytłumaczenia, tzn. mam ale jest ono tak banalne ... całe szczęście nie jest to lenistwo!
Chojnik i jego półmaratoński (a kuku! prawie trzydziestokilometrowy - taki żarcik od organizatorów!) dystans był moim "wyzwaniem roku". Wyzwaniem, na który jechałam z Gosią i Maciejem - najlepszą ekipą pod słońcem, gdy baba ucieka z domu na zawody; akcja #matkanagigancie w doborowym towarzystwie.Nie będę pisać o podróży (nasze pogaduchy, milczenie, nalot na stację benzynową i obserwacja biegowej "konkurencji" tankującej kofeinę razem z nami, śmiechy i chichy, moje zdziwienie na widok monumentalnego Jezusa - to ostatnie strasznie przytłaczającym doświadczeniem było, zmiana ciśnienia w uszach i aktywacja wariacji błędnika - ratunku!). Nie będę pisać o naszej miejscówce - budynek w trakcie remontu i mina Gosi ... przepraszam ale musiałam! i ta naklejka na korytarzu: "Czarnobyl" (pasowało jak ulał!) i niespodzianka! mieszkanie pierwsza klasa! było super!!!Dojechaliśmy szczęśliwie. Kwatera zaakceptowana. Biuro zawodów odwiedzone. Zakupy zrobione! Do spania marsz!
START Zjawiamy się przed godziną 8.00 - Maciej startuje wtedy na dystansie maratońskim. Uczestniczymy w jego odprawie (w przeciwieństwie do najbardziej zainteresowanego!) i kibicujemy na linii startu! mamy jeszcze godzinkę - idziemy zobaczyć mapę! śledzimy nasza żółtą linię i nagle zaczyna się mały kocioł - jeden z zawodników/kibiców z telefonem przy uchu mówi do rozmówcy, że "nie na lewo, tylko na prawo" (albo odwrotnie?), przybiega przedstawicielka organizatorów (też z telefonem przy uchu) i mówi: "jak to nie ma oznaczenia! ..." - zawodnicy maratonu rozdzielili się na pierwszym rozwidleniu ... nie wnikam już w szczegóły! nie pamiętam! nie biegłam osobiście! Ale wspomnienia mają zacne ;)
Rozmawiamy sobie z Małgosią, udzielamy odpowiedzi na pytania Pana Reportera z programu "o co biega?" - czy można znaleźć relację w necie? tak z ciekawości się pytam - Pan Reporter nagrał tam sporo materiału i nie mam na myśli tylko tych kilku pytań z nami ;)
Nasza odprawa i ... 3,2,1 ...
Małgosia i ja na "naszej" odprawie :) foto: Filip Basara
Na starcie jesteśmy z Gosią razem - potem każda z nas robi swoje, jak zawsze! Postanawiamy jeszcze ściągnąć kurtki - pomysł trafiony bardzo! Deszcz przestaje padać i po stu metrach robi się nam ciepło a po kolejnych trzystu ... stajemy na podejściu, rzucamy pioruny wzrokiem i odczepiamy od plecaków kijki! Myślałam, że Gosia mnie wtedy udusi. Widziałam jej wewnętrzną walkę. Nie tylko ona synchronizowała rzeczywistość z oczekiwaniami. Osobiście pomyślałam, że już na samym początku ... skończyłam swój bieg! Choć pozbierałam się dość szybko! - myśli w głowie kłębiły się okrutnie! "Rób swoje! Gosia da radę! Ty też dasz radę - ot niespodzianka! stromizna na dzień dobry! spokojnie! krok za krokiem! Nie zginiesz z rąk Małgosi!" ;) ta górka jest/była ... zaskakująca!
Wiecie jak to jest ze mną - startując w górach nie znam absolutnie terenu, szlaków - jestem świeżynką, debiutantką pełną gębą i doznaję każdego uczucia w 100% - zachwyt, ból, wzruszenie, znużenie i cała reszta ... na maksa. Serpentyną, w lesie, wśród zieleni wędrujemy w górę. Deszcz przestał padać, zza chmur nieśmiało zerka słońce- jest parno.

I BUFET – 8 km i DROGA POD REGLAMI
Drzewa wysokie aż do nieba. Kocham!

W liceum byłam na klasowej wycieczce w Szklarskiej Porębie - Chojnik zwiedzaliśmy obowiązkowo ;) wchodziliśmy kamlotami a schodziliśmy/zbiegaliśmy wśród drzew - do tej pory pamiętam radość towarzyszącą temu ślepemu pędowi w dół! ok. Wracam!
Pierwszy punkt odżywczy - posilam się żelem, piję wodę, podbieram jakieś paluszki i zakręt i w górę. Wolontariuszka na szlaku z uśmiechem informuje, że teraz łydki dostaną w kość! nie kłamała paskuda! Nadal jest zielono! Potem ślisko na mostkach. W przeciwną stronę biegną biegacze z innego dystansu. Ze względu na nawierzchnię mam blokadę w rozpędzeniu się. Ostrożnie stawiam kroki. Krzewy jagód zadziwiają mnie swą wielkością - po kolana!
Postanowienie skosztowania owoców ulatuje w chmury po zauważeniu pewnej "miny poślizgowej" - ktoś miał problemy żołądkowe! Trudno! Bywa i tak! Im wyżej, tym chłodniej! Nie zakładam jeszcze kurtki! Staram się regularnie pić ale i tak czuję, że usta mam spierzchnięte. Cały czas ścigam pewną zawodniczkę - mam ją na oku! Kiedy podchodzimy już wąską ścieżką pod górę, jestem za nią o 5-10 kroków - podziwiam, bo jej kategoria wiekowa jest moim marzeniem w przyszłości! Kątem oka widzę na zakręcie lufę aparatu. Gdy mijam Pana Fotografa, ten kasuje ostatnie klatki, czyli mój skromny obraz nędzy i rozpaczy! Tym Panem Fotografem był Piotr Dymus we własnej osobie - no co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Trzeba będzie znowu gdzieś pobiec, gdzie ten Pan będzie pstrykał ;)


Pani, której plecy widziałam ... foto: Piotr Dymus
Docieram na górę we mgle. Widoków brak. Zimno! Lecę dalej! #wolo w różowych koszulkach wskazują skręt - są niesamowici! Uśmiechnięci i zziębnięci! Ale wszystkie swe siły oddają nam, wspierają maksymalnie!

CZESKIE KAMIENIE
To jest fragment najpiękniejszy - te kamloty są cudowne! Pomimo aury! Słabej widoczności! Robią wrażenie. Są tam i już! Stoją i czekają! Ścieżka kręta i kamienista - uważam znowu! Raz wykręciłam już kostkę, delikatnie! Zatrzymuję się, bo deszczyk zaczyna mocniej siąpić i wietrzyk odczuwalny coraz bardziej. Kurtka założona na plecak - nie bawię się w zdejmowanie i wkładanie go na nowo - za dużo zachodu! Fragment trasy wymagający - przez te kamienie pod stopami, przez piasek - ale też prowadzący w dół, bardzo delikatnie ale zawsze w dół!


taaaakie widoki na górze! foto: UltraLovers
Powiem Wam, że zaplecze wypoczynkowe naszych południowych sąsiadów robi wrażenie! Ale ja tu mam biegać a nie podziwiać parkingi i schroniska! no to lecim dalej! ;) Widziałam już zakręt i kolejny punkt! Widziałam zawodników zbiegających z drugiej strony - z dłuższej trasy - podziwiam tych Harpaganów! Wariaci!

PRZEŁĘCZ KARKONOSKA i II BUFET – 17 km
Chwila odpoczynku. Postój w deszczu. Zbieram swe ciało, bo wiem, że teraz w dół ... dość długo w dół! i to dość długo samym asfaltem! KOSZMAR! MASAKRA! NIGDY WIĘCEJ! NIENAWIDZĘ! POGIĘŁO ICH! (ORGANIZATORÓW POGIĘŁO!) ZAMORDUJĘ! - teraz wiem, że to była alternatywna trasa spowodowana brakiem zgód ze strony Dyrekcji Parku …
... nie zrobiłam nikomu krzywdy!
Dobra mina do złej gry! o stopę przestałam się martwić po wylądowaniu w rynnie odpływowej - zatrzymałam się by zdjąć kurtkę - myślałam, że się ugotuję! lecisz cały czas w dół! dość stromo! i generalnie parujesz! sauna! i noga zjechała mi po skosie w rynienkę - jakoś szczęśliwie się wykręciła po raz drugi, a może to była druga kostka? nie mam zielonego pojęcia - ale jestem pewna, że było tego "szczęścia" tylko/aż dwa razy i tyle!
Na trasie mijaliśmy się wszyscy - turyści, biegacze, rowerzyści biorący udział w jakiś tam zawodach górskich (bidoki! pchali te swoje rumaki pod górę mozolnie - nie wiem za jakie grzechy lub po jaką nagrodę!).
Marzyłam o końcu tej asfaltowej mordęgi! Wtedy to była największa kara! Kolana dawały radę ale udka zaczynały piszczeć!

PRZESIEKA i III BUFET – 24 km
Kiedy nastąpiło zejście z asfaltu radość ma nie miała końca! Wiedziałam, że już bliżej końca, niż dalej! Z żelem w gębie przebiegłam przez Przesiekę - przez cały asfaltowy odcinek marzyłam o tej mekce morsowania i nawet postanowiłam wejść do strumienia w całym rynsztunku - ot, tak bardzo mnie ten asfalt skrzywdził. Strumienia jednak widać nie było! Ale leśny dukt był obecny - pięknie rozjechany, błotny i wspaniały w kolorach natury. Ostatni bufet - czego tam nie było - same smakołyki! Swoich żelów, batonów i kulek mocy miałam po dziurki w nosie! O! Trasa delikatnie w górę! Czyli wisienka na torcie tuż, tuż!


ZAMEK CHOJNIK
Schody do Zamku. Jest mi wszystko jedno! poddać się nie mogę, bo dzieciaki po tych schodkach właśnie schodzą! Całe rodziny! "kurka wodna! - Brama! A może by tak zobaczyć jak się ma pręgierz? Wybij to sobie z głowy! słyszysz już metę? Na dół!". Łatwo powiedzieć! Ja pierdolę! (sorunia! bardzo wielkie przepraszam!) - już tłumaczę! Najpierw asfalt! a potem zejście ze ścieżki rodzinnej pod Zamkiem na trasę z kamieniami - nie jakimiś tam kamyczkami! ale z KAMLOTAMI! WIELKIMI JAK GÓRY! JA SIĘ TUTAJ ZABIJĘ! Stanęłam nad jedną z kamienistych przepaści i się zastanawiałam, czy usiąść i się ześlizgnąć na swej nieskromnej dupie, czy może jednak poczekać na GOPR! "Przecież masz kijki!" - mówi do mnie dziewczyna z maratonu, która z uśmiechem śmiga w dół. No patrzę na te kije i ... lecę w dół i ... podpieram się tymi dodatkowymi nogami! No głupia ja!

Bozinko Kochana! ścieżka do mety!

META
Dzieciaki robiące gwiazdy, salta i inne akrobacje! Grzegorz Kmita - Patyczak, najlepszy Konferansjer na Świecie, biegnący obok i szukający w swej ściądze danych osobowych tej sieroty (czytaj: danych osobowych Moni), która zaraz przekroczy metę!

Najlepszy Konferansjer Świata w obiektywie Pana Fotografa ;)
Medal za nikomu niepotrzebną robotę! jaka radocha! Kawy! Jeść! Prysznic, bo już sama ze sobą nie wytrzymam! Gosia ląduje na mecie, gdy ja ogarniam siebie - wymieniamy się uściskami w "szatni" ;) potem razem idziemy wypatrywać Macieja!
Jesteśmy w komplecie! Radość i duma! Satysfakcja i zaduma!
ROLOWANIE - ooooooo! jakie mocne wrażenia cielesne!

Kolejny dzień to buszowanie w komorze zimna i w saunach Term Cieplickich. Zwiedzanie Huty Szkła Kryształowego JULIA. Przepyszna pizza w "I love Pizza"! I powrót do domu!

PODZIĘKOWANIA
ORGANIZATORZY i WOLONTARIUSZE - jedna z najlepszych ekip! Jedna z najlepszych Imprez! Bardzo dziękuję! wrócę!
Familia - wiadomo - bez nich nie ma mnie na trasie! - dziękuję za możliwość ucieczki od wszystkiego!
Eliza - za zielone plastrowanie, czyli asekurację mojej głowy, bo nogi dały radę!
Tomasz - za kije! Bez nich nie weszłabym na górę i nie zeszłabym na metę ;)
Pobiedziska Running Team / Kobiety Biegają - za wsparcie.
Na końcu …
MAŁGOSIA i MACIEJ! BEZ WAS NIE MA ZABAWY! BEZ WAS NIE MA PRZYGODY! BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ!

PODSUMOWANIE
Powyższe miało miejsce tylko dlatego, że szalony pomysł wpadł do głowy ... tradycyjnie!
wynik:
Monika Bor
nr startowy: 588
całość netto: 05:35:24.00
całość brutto: 05:35:43.05
w tym: linia startu: 00:00:19; punkt pomiaru na Przełęczy Karkonoskiej (16,7km): 03:29:18
tempo min/km: 11:33
tempo km/h: 5,2
open wśród kobiet: 79
kategoria K40: 20
i jeszcze ogółem K/M: 90
klub: Pobiedziska Running Team / Kobiety Biegają
I tyle w temacie Chojnika i jego Półmaratonu z górką. W roku 2020 tam nie wrócę - termin Festiwalu jest bardzo nie w porę, za szybko! a ja, mimo że jestem szalona w swych pomysłach, to jednak muszę mieć pewność, że dam radę a aktualnie, jak wiecie, rekonwalescencja pooperacyjna trwa.
Oczywiście motywacja milion do działania jest, ponieważ baba popełniła czyn niecny i jest obecna na liście opłaconych w ekipie startujących na dystansie 48km na ...
… ciiii! - marzenie sprzed kilku lat. Cel jest jeden: pobiec z Małgosią od startu do mety, takie nasze "niemożliwe nie istnieje"! I ja wierzę, że to się spełni!
Kciuki na pokład, bo Małgonia już trenuje formę a ja na biegowy szlak wracam dopiero za kilka miesięcy a samym basenem i jogą trasy nie zrobię! Jestem cierpliwa. Jestem zmotywowana. Będzie ... cudnie! Przez całe 8h limitu! a co!? Kto nam zabroni? ;)
Ahoj PRZYGODO!
DOBREGO!
Monia :*

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bieg Razem dla Bezpieczeństwa

Nie miało być tego wpisu. Miałam ograniczyć się tylko i wyłącznie do krótkich notatek na facebook'u. Ale! Brak wpisu oznaczałby czyste lenistwo z mojej strony oraz nieuczciwość w stosunku do organizatorów. Bo to, że się baba umęczyła to jedno! A sam bieg i wszystko wokół niego, to dwa! I zacznę od końca! logo 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego 31 Baza Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach otworzyła swe bramy dla biegaczy i osób towarzyszących. Dla dzieciaków zorganizowanych zostało mnóstwo atrakcji: zamki dmuchane (wysokie tak, że śmigasz na zjeżdżalni z prędkością światła), ścianki wspinaczkowe (również po same chmury), trampoliny (z gumami i możliwością robienia fikołków), śmieszne dwukołowe pojazdy (ja je określam "dla leniwych ochroniarzy centrów handlowych" ale umożliwiają one szybkie przemieszczanie się z miejsca A do miejsca B - nie wiem jak ten wynalazek się nazywa i szukać nie będę). Pan Sokolnik, który przekazywał informacje o swoich podopiecznych, opow

3 x Śnieżka = 1 x Mont Blanc

Królewna Śnieżka i ... Monia na gigancie :) Ostrzegam: relacja będzie długa ... bardzo długa ... jedynym ratunkiem byłoby podzielenie jej na części ale ... zrobię rozdziały ;) Tylko Ona mogła pojawić się na początku ;) foto: pierwsza część fotorelacji od BikeLife Rozdział 1: Pomysł na Śnieżkę. Uwielbiam czytać relacje z biegów a te okraszone widokami gór radują moje serce i powodują wzruszenie maksymalne - nie wiem skąd ta miłość, bo wycieczka szkolna w liceum, to jedno; Tatry raz w życiu, to drugie i ... kolonie w Kletnie? Ale to już naprawdę inna czasoprzestrzeń!  Bieganie w górach? Toż to wyższa szkoła jazdy! Tzn. biegania właśnie. Krew, pot i łzy i chęć morderstwa! Trafiłam na relację z biegu na naszej Królewnie. Opis trzech rund na Śnieżce, którego autor dozował sobie dystans z roku na rok dłuższy a ja byłam po lekturze jego ostatniego wyczynu. I zaczęło się myślenie. W głowie już miałam plan na Dziewiczą Górę, na którą jeszcze w zeszłym roku bałam się odwa

Wieczorna Dziewicza Góra Biega 2019

W myśl hasła przewodniego na rok bieżący: "jestem tam gdzie mnie nie było" - z małymi wyjątkami ;) - zapisałam się na wieczorny bieg na DziewiczejGórze . Nigdy nie uczestniczyłam w edycji wieczornej a ostatni raz Zołzę czułam pod stopami ... uwaga! ... 1,5 roku temu! Piątek! Po pracy wróciłam do domu, zjadłam obiad, pożegnałam rodzinkę zostawiając im pod opieką zmywarkę i gotową na działanie pralkę i ruszyłam po Tomka! Zjawiliśmy się w biurze zawodów z zapasem czasowym, który pozwolił na spokojne przebranie się i małą przebieżkę w celu sprawdzenia warunków na trasie. Naszła mnie wątpliwość wielka, ponieważ: - spódniczka biegowa miała swą premierę i konieczna jest jej modyfikacja ze względu na podwijające się galoty - albo taki jej urok albo ma noga jest za konkretna dla niej - zaakceptuję ten fakt lub przeróbka; - teren piaszczysty - buty wgryzały się super ale sprawdzenie ostatniego podejścia ... "mamuniu! co ja tutaj robię! - tęskniłaś i chciałaś! - no chciała